niedziela, 20 stycznia 2013

Jak bańka mydlana....

A miało być tak pięknie.
I początek był całkiem udany. Czas z dzieckiem równa się dużo czasu na inne rzeczy.
No i powstał blog, pojawiły się udane i mniej udane rękodzieła.
Baa... moje własne, więc bez względu na wszystko wspaniałe - przynajmniej w oczach córki. Radosna zabawa z wyobraźnią, możliwościami manualnymi paluszków i internetem jako nieskończonym źródłem inspiracji - marzyłam o takim stanie od wielu wielu lat zabiegana między jedną społecznością a drugą, pomiędzy papierami i rozliczeniami jednego a drugiego projektu liczonego w setkach tysięcy. Chciałam uciec i jakoś tak się złożyło...

Zapowiadało się wspaniale i nawet dłuższy czas było....

Aż tu nagle TRACH!

Co mnie do licha podkusiło? Ach tak, już pamiętam - mąż! K.... dlaczego dałam się zwieść.

I tak zostałam Panią Dyrektor.
Teraz nie mam nawet czasu, żeby guzik przyszyć. Choć wiem, że niebawem ogarnę, kurz opadnie i wszystko się uspokoi, choć wiem....
To mam dość!

Marzę o siedzeniu z dzieckiem w domu! Chyba sprawię sobie kolejną pociechę :)

RATUNKU!
POTRZEBUJĘ SŁOŃCA, WIOSNY...

I jedyne co mi się udało ostatnio zmajstrować zarywając przy tym trzy noce to strój
na Bal Karnawałowy dla małej N.


























 
Po czym trafiła nas ospa. Całą moją dwójkę - jedno po drugim wykosiła.
Ironia losu :)

Miłej nocy

piątek, 23 listopada 2012

Poza czasoprzestrzenią

Oj dawno mnie tu nie było. Nawet tak, żeby tylko poczytać.
Ugrzęzłam w nowej pracy - próbuję zanimować mój Dom Kultury.
Do tego dzieciaki nieustannie chore. Mamy za sobą penicylinę u Tyma i szpitalne badanie słuchu ABR w narkozie u Nataszy.

No po prostu oś czasu mi sie zagięła... Jakby to mój ulubiony grafik powiedział: znalazłam się głęboko w czarnej du....

Święte słowa

"Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat. Ja wysiadam...."

Jutro kolejne szkolenie - tym razem z motywowania zespołów.
Wiszę nad konspektem i czasuję zajęcia. Padam!

Dobranoc pchły na noc :)

czwartek, 1 listopada 2012

Cukierek albo psikus

Tak, tak - takim okrzykiem powitała mnie wczoraj pewna urocza blond czarownica,
gdy zupełnie nieświadoma niczego otworzyłam drzwi. Jakież to było przyjemne zaskoczenie. Dzieci z okolicy zaczynają się ożywiać - widać je coraz częściej, więc nie jest tak źle!

No więc pobiegłam szybciutko do kuchni i wrzuciłam do czarownicowego koszyczka
garść słodyczy. Mała N. była tak zaskoczona całą sytuacją, że jedyne co zdołała wybąkać,
gdy wytłumaczyliśmy jej o co chodzi, to:
"Mamusiu czy jak już będę miała 4 lata też będę mogła chodzić po cukierki?" :)))

No i oczywiście nie obyło się bez farbowania włosów bibułą, malowania buzi
i straszliwego przebrania.

A dzisiaj zabrałyśmy się za tęczowe babeczki z kremem. O takie :)



















Są tak słodkie, że nie jestem w stanie ich zjeść. Mała N. wręcz przeciwnie :)

niedziela, 28 października 2012

Muszelki, szycie i Hallowen

Ach cóż to był za weekend.
Choć powietrze już rześkie - coby nie mówić, że zimno, nie obyło się bez eskapad :) Mimo wirusowych zapaleń spojówek i innych paskudztw udało nam się wyrwać nad morze na wybłagany przez małą N. połów muszelek. Poza tym było hallowenowo, dyniowo i ... relaksacyjnie z igłą i nitką.

Uwielbiam wspólne wypady - choćby na krótko, nawet niedaleko. Pewnie z powodu nieodpartej potrzeby bycia gdzieś, przemieszczania i ruchu. I mam poczucie, że nasze dzieciorki mają to we krwi :) Nawet przenikliwy chłód im nie straszny. 

Najważniejsze są muszle i... rękawiczki!



Jak się nie można gdzieś wyrwać to nasze małe iskierki szukają atrakcji w domu.
A my zawsze mamy jakieś "lekarstwo" na zbytnie jęczenie i upierdliwości :)))

Tym razem robiliśmy hallowen'owe dynie (z wnętrzności powstały słodkie placuszki)



i kąpiele po ciemaku z ubóstwianymi bransoletkami fluorescencyjnymi.
Były nurki, łowienie na wędkę i .... przednia zabawa jednym słowem



A na poprawę humoru małej N. powstała kolejna opaska na włosy.


















I to nie wszystko - jakimś cudem udało mi się poczynić w międzyczasie jeszcze dwa cudaki, które wymagają jedynie dokończenia. W tym baaaardzo różowa, pierwsza w moim wykonaniu spódniczka tutu dla mojej perełki. Jak już skończę to się będę chwalić!

A tymczasem drugi taki kwiatek w dowolnym wydaniu poszukuje nowej właścicielki!
Pierwsza osoba, która w komentarzu zgłosić chęć przygarnięcia
dostanie go od nas w prezencie :) 

Miłego poniedziałku

piątek, 26 października 2012

Zimowa rzeczywistość i letnie fotografie

I znowu dziergane po kątach opaseczki (zupełnie jak te poniżej) ozdobiły główkę małej dziewczynki.

Tym razem Amelki - na zdjęciach z rodzicami :)


Takie urocze buziaki mobilizują do dalszego wymyślania, dziergania, tworzenia tylko czasu kompletnie brak.  Jesteśmy po dwóch tygodniach z rotawirusami, teraz mamy afty w buziaku małej N. (całym o trwogo!!!!), a przede mną nowa rzeczywistość dyrektorska od początku listopada.
Ach.... marzą się jakieś wakacje pod palmami, pieniądze z nieba i święty, święty spokój!

Zbieram siły i energię - szykuję się na zimę (której nie znoszę, bo jestem piecuchem), bo pierwszy śnieg dziś rano pokrył ziemię cieniutką otuliną.

Więcej na blogu naszej ulubionej fotografki :) ANETTY WALCZYŃSKIEJ