niedziela, 20 stycznia 2013

Jak bańka mydlana....

A miało być tak pięknie.
I początek był całkiem udany. Czas z dzieckiem równa się dużo czasu na inne rzeczy.
No i powstał blog, pojawiły się udane i mniej udane rękodzieła.
Baa... moje własne, więc bez względu na wszystko wspaniałe - przynajmniej w oczach córki. Radosna zabawa z wyobraźnią, możliwościami manualnymi paluszków i internetem jako nieskończonym źródłem inspiracji - marzyłam o takim stanie od wielu wielu lat zabiegana między jedną społecznością a drugą, pomiędzy papierami i rozliczeniami jednego a drugiego projektu liczonego w setkach tysięcy. Chciałam uciec i jakoś tak się złożyło...

Zapowiadało się wspaniale i nawet dłuższy czas było....

Aż tu nagle TRACH!

Co mnie do licha podkusiło? Ach tak, już pamiętam - mąż! K.... dlaczego dałam się zwieść.

I tak zostałam Panią Dyrektor.
Teraz nie mam nawet czasu, żeby guzik przyszyć. Choć wiem, że niebawem ogarnę, kurz opadnie i wszystko się uspokoi, choć wiem....
To mam dość!

Marzę o siedzeniu z dzieckiem w domu! Chyba sprawię sobie kolejną pociechę :)

RATUNKU!
POTRZEBUJĘ SŁOŃCA, WIOSNY...

I jedyne co mi się udało ostatnio zmajstrować zarywając przy tym trzy noce to strój
na Bal Karnawałowy dla małej N.


























 
Po czym trafiła nas ospa. Całą moją dwójkę - jedno po drugim wykosiła.
Ironia losu :)

Miłej nocy