niedziela, 28 października 2012

Muszelki, szycie i Hallowen

Ach cóż to był za weekend.
Choć powietrze już rześkie - coby nie mówić, że zimno, nie obyło się bez eskapad :) Mimo wirusowych zapaleń spojówek i innych paskudztw udało nam się wyrwać nad morze na wybłagany przez małą N. połów muszelek. Poza tym było hallowenowo, dyniowo i ... relaksacyjnie z igłą i nitką.

Uwielbiam wspólne wypady - choćby na krótko, nawet niedaleko. Pewnie z powodu nieodpartej potrzeby bycia gdzieś, przemieszczania i ruchu. I mam poczucie, że nasze dzieciorki mają to we krwi :) Nawet przenikliwy chłód im nie straszny. 

Najważniejsze są muszle i... rękawiczki!



Jak się nie można gdzieś wyrwać to nasze małe iskierki szukają atrakcji w domu.
A my zawsze mamy jakieś "lekarstwo" na zbytnie jęczenie i upierdliwości :)))

Tym razem robiliśmy hallowen'owe dynie (z wnętrzności powstały słodkie placuszki)



i kąpiele po ciemaku z ubóstwianymi bransoletkami fluorescencyjnymi.
Były nurki, łowienie na wędkę i .... przednia zabawa jednym słowem



A na poprawę humoru małej N. powstała kolejna opaska na włosy.


















I to nie wszystko - jakimś cudem udało mi się poczynić w międzyczasie jeszcze dwa cudaki, które wymagają jedynie dokończenia. W tym baaaardzo różowa, pierwsza w moim wykonaniu spódniczka tutu dla mojej perełki. Jak już skończę to się będę chwalić!

A tymczasem drugi taki kwiatek w dowolnym wydaniu poszukuje nowej właścicielki!
Pierwsza osoba, która w komentarzu zgłosić chęć przygarnięcia
dostanie go od nas w prezencie :) 

Miłego poniedziałku

piątek, 26 października 2012

Zimowa rzeczywistość i letnie fotografie

I znowu dziergane po kątach opaseczki (zupełnie jak te poniżej) ozdobiły główkę małej dziewczynki.

Tym razem Amelki - na zdjęciach z rodzicami :)


Takie urocze buziaki mobilizują do dalszego wymyślania, dziergania, tworzenia tylko czasu kompletnie brak.  Jesteśmy po dwóch tygodniach z rotawirusami, teraz mamy afty w buziaku małej N. (całym o trwogo!!!!), a przede mną nowa rzeczywistość dyrektorska od początku listopada.
Ach.... marzą się jakieś wakacje pod palmami, pieniądze z nieba i święty, święty spokój!

Zbieram siły i energię - szykuję się na zimę (której nie znoszę, bo jestem piecuchem), bo pierwszy śnieg dziś rano pokrył ziemię cieniutką otuliną.

Więcej na blogu naszej ulubionej fotografki :) ANETTY WALCZYŃSKIEJ

czwartek, 18 października 2012

Zapraszam do konkursu

Moi drodzy!

Może ktoś z Was podejmie się wyzwania.
A jak nie, to proszę rozpowszechniać gdzie się da :)




Liczymy na niebanalne koncepcje!
A któż może być bardziej twórczy niż Wy :)

niedziela, 14 października 2012

Baba Dyrektorem

Dawno mnie tu nie było, ale tylko piśmiennie. Jakoś brak czasu na pisanie, bo tyle się działo dookoła. Zmiana przedszkola, niania dla Tyma no i nowa, nowiuteńka praca. O tak, baba postanowiła wprowadzić jakąś zmianę więc.... stanęła do konkursu.

Parę lat temu, podczas wieczornych dyskusji o życiu wypłynęło z ust mych w niebiosa jedno
z wielu, wielu marzeń. A mianowicie zamarzyło się by kiedyś zostać dyrektorem, a z racji wykształcenia animacyjnego, dyrektorem domu kultury oczywiście - na początek. I tak się to marzenie gdzieś kotłowało, mieszało, odchodziło, wracało, aż tu nagle...

Jak piorun z jasnego nieba rach, trach i tak oto baba w kilka lat później została Panią Dyrektor. Od kilku dni nie mogę w to uwierzyć. Nokautem pokonałam konkurentów - komisja była jednomyślna - i w to uwierzyć nie mogę zupełnie. Zastanawiam się czy powinnam czuć się jakoś inaczej?

Jupi...
Nieco przerażona, bo to wyzwanie i bardzo szczęśliwa! Zobaczymy jak będzie :)

Baba dyrektorem - kto by pomyślał?

A za nami bajeczny weekend. 

Pierwsze leżakowanie Tyma na końskim grzebiecie zaliczone. Oczywiście moja amazonka też nie odpuściła jazdy konnej.

A dzisiaj basen! 
Tym uwielbia - nawet podlewanie konewką głowy go nie rusza. A moja mała księżniczka dała dziś najprawdziwszego w świecie nura i sama, samiusieńska skoczyła "na bombę" do wody.

PĘKAM Z DUMY - MOJE DZIECIAKI!